damsko-męskie

BUT AT LEAST I GOT MY FRIENDS

 Najlepsza przyjaźń opiera się na solidnych fundamentach: sarkaźmie, śmiechu, alkoholu i nienawiści do tych samych osób.

 cytat: Na pewno nie Paulo Coelho

Sobotni wieczór. Standardowo siedzimy z Kate na kanapie, trzymając w ręku puste kieliszki do wina. Wpatrujemy się wyczekująco na poczynania P.

-To co dziś w końcu oglądamy? – pyta P., napieprzając nożem w korek od wina tak, żeby wpadł do butelki.

– No nie wieeeem. Miałeś coś znaleźć.

– Czy ja muszę za was wszystko robić? Siedzicie jak te dwa małe blond trolle na tej kanapie i zamiast poszukać jakiegoś dobrego filmu, obserwujecie, jak próbuję otworzyć  wino tym jebanym nożem! Bo oczywiście Lidianna nie posiada w domu korkociągu i udaje, że jest jej zupełnie niepotrzebny, bo przecież tak rzadko pije! – przy ostatnim słowie udało mu się wepchać korek do środka.

-Oho, straszonko! – Kate szczerzy zęby w stronę P.

-Wiem, co możemy obejrzeć!- I tu znacząco patrzę się na Kasię. Jednocześnie próbuję być dyskretna, bo P. dobrze zna to spojrzenie. A jak je zauważy, będzie dym.

-Pamiętniki!!!!!!!!- K. wydarła się w niebogłosy i cały mój misterny plan zachowania dyskrecji jebnął w gruzach.

-O na pewno nieeeeeeeeeeeeee!!! Ten serial wyżarł wam mózgi, nie chcę skończyć jak wy! Zapomnijcie! Dawaj tego laptopa, zaraz coś znajdę. Wampiry, pfff… Kompletnie macie już nasrane w tych głowach.

-I mówi to facet, który jest fanem Gwiezdnych Wojen… Tylko później nie narzekaj, że nic nie robimy. I dawaj w końcu to winko.

 

Czy przyjaźń damsko-męska istnieje?

Oczywiście, że istnieje. Wiem, więc się wypowiem. Mój najlepszy przyjaciel- Pan P. skwitował to następująco:

12788066_1682030012072317_446375522_n

Wylewny to On nigdy nie był. Ale przynajmniej konkretny. Nie dotknęlibyśmy się nawet szmatą przez kij szczotki. Zardzewiałym prętem też nie. [P. poprosił mnie o nieujawnianie jego imienia, więc nazwijmy Go: Patrix- od Matrix’a.] Dlaczego? Bo ogarnia te wszystkie skomplikowane rzeczy, związane z informatyką. Chodzą plotki, że jego pokój wygląda tak:

matrix

Potwierdzam.

* * *

L: Halo?

P: Dorwali mnie!

L: Kto?! Uchodźcy?!

P: Gorzej. Jehowi.

L: Gdzie? Jak?

P: Zrobiłem sobie postój na parkingu w Austrii. Wyszedłem z samochodu i patrze, jak dwójka nieznajomych zmierza w moją stronę zdeterminowanym krokiem. Podeszli i zaczynają do mnie mówić po niemiecku. Mówię im, że ja to only inglisz. Oni na to, że noł problem, inglisz też znamy. I pieprzą coś, wymachując przede mną jakimiś ulotkami i wpychają mi je na siłę. No to ściemniam im, że mój inglisz is not very well, więc ja tego nie panimaju, bikos I’m from Poland.

L: I co oni na to?

P: Powiedzieli: Mieć ulotkę w twoim język. Proszę, ty brać. I wręczył mi broszurę o nowym świetle czy jakiś inny chuj.

  * * *

L: Tu Ryba, wzywam cię Akwarium.*

P: Miałem wypadek.

L: Nic ci nie jest?!

P. Nie, jakaś przedstawicielka handlowa wjechała mi w dupę. Spisaliśmy oświadczenie i umówiłem się z nią na kawę.

L: Ojej! Jak fajnie! To przeznaczenie!

P: Jakie znowu przeznaczenie? Wiedziałem, że te amerykańskie seriale wyżrą ci mózg. Oczywiście zakładając, że kiedykolwiek go miałaś.

L: Bo to jest sytuacja, jak z filmu! Poznaliście się na trasie do Poznania, kiedy ona spowodowała wypadek. Byłeś tak blisko niej, kiedy spisywaliście oświadczenie na masce Mastera, zgodziła spotkać się z tobą na ,,kawę”… Mówię ci, z tego coś będzie, oj będzie. Wkrótce weźmiecie ślub, będziecie mieli dwójkę dzieci, posadzisz drzewo, kupisz psa i… Halo? Jesteś tam? Halooo? Rozłączył się cham jeden.

Przyjaciele to taka rodzina, którą sam sobie wybierasz.

Są przy Tobie na dobre i na złe. Co wcale nie oznacza, że w tych złych chwilach są tylko po to, aby Cię wspierać, i tu przytoczę taką sytuację…

-Wy wsyscy esteście naebani, tylko ja estem trzeźwa! – rzekłam, trzymając wino w ręku i delikatnie opadłam na wieszak z kurtkami, niczym subtelny płatek śnieżno-białej róży w Tajemniczym Ogrodzie. Tak na prawdę pierdolnęłam w te kurtki jak długa. Myślicie, że któreś z przyjaciół mi pomogło? Nie, oni byli zajęci płakaniem ze śmiechu i robieniem mi zdjęć. Oczywiście nie chodzi o to, że mieli pomóc mi wstać, bo z tym nie było problemu. Chodzi o wino, które wypadło mi na podłogę i zaczęło się wylewać. Trochę szkoda, nie?

Dobry znajomy zaoferuje ci parasol w deszczu. Najlepszy przyjaciel zabierze twój parasol, krzycząc: Run Bitch, Run!

Poprosiłam K., żeby napisała mi ,co ją najbardziej we mnie wkurza. Żeby pojechała mi konkretnie. Wiecie, jak Seiczento. Na co Ona:

,,No dobra, to najpierw dlaczego jesteś super przyjacielem: Potrafisz dużo poświęcić dla przyjaciół i rozpętać prawdziwa gównoburze w ich obronie, masz jakiś pieprzony dar wyprowadzania osób z kompleksów. Jesteś wyrozumiała, opiekuńcza, zabawna, i przede wszystkim nie jesteś jak te inne dziewczyny, jesteś po prostu lekko nienormalna i to jest takie fajne. A teraz te złe, w sumie to wymyśliłam tylko dwie rzeczy. Irytuje mnie, kiedy masz stan koali i nie można się z tobą skontaktować, bo śpisz całe dnie. I druga, że nigdy nie można wyciągnąć cię na miasto. Gniewasz się na mnie?”

No tak mi nagadała, że nie wiem jak się z tego otrząsnę. Cała Kate. Moje lekcje pt. ,,Jak być wredną jędzą” poszły na marne. Nic nie zrozumiała. Pomimo, że zrobię dużo dla przyjaciół, nie jestem w stanie tak się poświęcić, aby wyjść z nimi do warszawskich pawilonów [którymi jarają się chyba wszyscy moi znajomi-what is wrong with U people?!], czy innych spędów niezaspokojonej młodzieży, gdzie nie dość, że jest tłoczno, to miejsce jest niechlujne, obskurne i przytłaczające.

Przyjaciele są nam potrzebni, jak żółty ser do kanapek.

Niby zjesz bułkę z samą wędliną, ale nie będzie ona smakować tak dobrze jak z serem.

Możesz cieszyć się awansem w pracy, ale z kim go opijesz?

Możesz jarać się swoim nowiutkim autem, ale kogo nim przewieziesz?

Możesz skakać ze szczęścia, na myśl o nowym związku, ale komu o tym opowiesz?

Możesz radować się na widok Toma Hardy’ego, ale z kim się tym podzielisz?

Kiler

 

Dziękuję tym, którzy są ze mną, pomimo tego, że jestem zołzą.

 

Udostępnij