życie codzienne, ludzie

MOMENTY – PRZYJAŹŃ

#1 z cyklu: babskie wieczory

– Wiesz, widziałam ostatnio takie ogłoszenie w necie, że dziewczyna szuka faceta, który ją w sobie szaleńczo rozkocha i porzuci przed wakacjami, bo chciała schudnąć kilka kilogramów na lato.
– No, no, znam, dobre.
– A daj spokój, ja to nawet zakochać się już nie potrafię. I weź tu schudnij człowieku.

#jakżyć

#2

Siedzimy z moim bratem i ziomkami na piwku, w pobliskim barze, coś jak w How I Met Your Mother, każdy się tu zna, fajna atmosfera, dostajemy darmowe jedzonko.
Siedzę znudzona, bo Adaś wczuł się w gadkę o samochodach, czuję, że już nie wytrzymam, idę do domu. Dlaczego nie potrafię w koleżanki?!
I mój brat nagle wyskakuje z tekstem: dobra, Lidzia usypia, dosyć o samochodach, pogadajmy o dupach.
Myślę sobie, że wciąż chooyowo, ale stabilnie, zaskocz mnie czymś, Mordo. Na co mój brat wypala:

– Moje opony są do dupy.

#3 z cyklu: zostań w domu

Leżę przed telewizorem, czekając niecierpliwie aż mąż wyjdzie z łazienki, żebyśmy mogli odpalić finałowy odcinek serialu.
Czuję się obserwowana. Zerkam na prawo, nie myliłam się – otwarta paczka chipsów jakby się do mnie uśmiecha. Odwzajemniam uśmiech, ale nic więcej. Sama nie wiem, czy jestem taka niedostępna, czy tylko taką zgrywam. No i wtedy się zaczęło. Część mojego mózgu odpowiedzialna za podejmowanie impulsywnych decyzji i uleganie nagłym zachciankom zaczyna debatować z moim tyłkiem.
Włączam się do dyskusji: halo, możecie sobie porozmawiać kiedy indziej? Od tego ich gadania coraz bardziej chciałam wsadzić rączkę w paczkę chipsów, więc prewencyjnie udałam się do kuchni, coby zjeść trochę wody. To podobno pomaga.
Pech chciał, że gdy wracałam do pokoju, potknęłam się o zabawki mojego psa i wpadłam na biurko. To znaczy nie do końca na biurko, ściślej mówiąc, moja ręka wpadła do paczki chipsów.
Wiedziałam, co się zaraz stanie, jeśli nie pozbędę się tego wytworu szatana, a więc podjęłam błyskawiczną decyzję.
I tu odbyła się akcja rodem wzięta z Counter-Strike.
Chwyciłam opakowanie jak granat, rzuciłam się biegiem do łazienki, pociągnęłam za klamkę – ZAMKNIĘTE!
Zaczęłam rozpaczliwie walić w drzwi, po chwili mąż otworzył zamek. Uchyliłam wrota na bezpieczną szerokość i wrzuciłam przez nie granat (paczkę chipsów), krzycząc: „fire in the hall!”, po czym uciekłam do pokoju.
A później to już klasyczka – mąż wszedł do sypialni, dzielnie trzymając granat, i ze stoickim spokojem powiedział:
„zapomniałaś wyjąć zawleczkę”.

To dlatego w CSie nigdy nikt nie chciał być ze mną w drużynie.

#TheBombHasBeenPlanted!

#4 z wizytą u przyjaciółki

– Ja to się boję tego kota. Jest wielki! I panoszy się tu jakby był u siebie. Lenka też się go boi. Był czas, że budziła się w nocy i krzyczała, że widziała Pana, co wszedł do pokoju.
– Ten kot tak ma na imię?
– Nie, właściciel tego domu. Już nie żyje.
– Aha.
– No i pojawia się tu czasem, ale ostatnio nie było go widać.
– Czy my wciąż rozmawiamy o kocie?
– Nie, o duchu. Ale nie martw się, już tu nie przyjdzie. Mam sól egzorcystyczną.
– Co kurwa masz?
– Sól egzorcystyczną. Nie słyszałaś nigdy o tym?

#niedowiary
#tujesttakbezpiecznie
#sólzallegro

#5

Podczas wczorajszego wieczoru konsumowałam półwytrawny napój winogronowy w towarzystwie K., kontemplując nad sensem życia i wartościami odżywczymi makaronu. Postanowiłyśmy sprawdzić co tam u chłopaków, którzy oglądali mecz w pokoju obok. Wchodzę do salonu w 100% przekonana o wygranej Walii (nie wiedzieć skąd mi się to wzięło), a w telewizji słyszę: ,,Portugalia jest w finale!” Więc zaskoczona tą informacją pytam chłopaków:

– Dlaczego Portugalia jest w finale, skoro przegrała?

I wtedy się zaczęło.

X: Bo w półfinale głosują widzowie.
Y: Taa… Popatrz jaki głupi Ronaldo, cieszy się, bo myśli, że te bramki gwarantują wygraną.
Z: A to jeszcze nic nie wiadomo, dopiero odbywa się głosowanie.
X: Trzeba wysłać sms-a za 2,46 z VAT.
Y: Która drużyna uzyska więcej głosów, wygrywa.
Z: Albo nie, to sędziowie głosują.
X: No! Musi być trzy razy na TAK, żeby przeszli dalej.

#niedalimiszans
#nawyjaśnienia
#toprzezpółwytrawnynapój

#6

Końcówka imprezy, wszyscy rozchodzą się do domów. Andrzej postanowił zaryzykować i skorzystać z ostatniej szansy. Podbija do dziewczyny i mówi:
– Mam do ciebie bardzo ważne pytanie.
– No mów.
– Ile czasu piecze się schab?

#jamamtenidealnyplan
#tymasztenidelnystan

#7

Wieczorny seans. Oglądamy Interstellar. Bohaterowie przemieszczają się z jednej planety na drugą, szukając nowego domu dla ludzkości.
– Wiesz, jedna rzecz nie daje mi tu spokoju.
– Czego znowu nie rozumiesz? Nic nie będę ci tłumaczył, oglądaj uważnie.
– Kiedy oni jedzą?
– Serio? To jedyna rzecz, na jaką zwróciłaś uwagę podczas oglądania tego filmu?
– No bo…
– Ziemia kręci się wokół Słońca, a twoje życie kręci się wyłącznie wokół żarcia.

#widziszcotożarcierobicizmózgu ?
#pozatąbułkąifrytkamiświatdlaciebienieistnieje
#totylkokawałeczekpierdolonegoziemniaka

#8

To uczucie, kiedy dowiadujesz się, że Twoja ośmioletnia przyjaciółka zwierzyła się Twojemu bratu, prosząc o dyskrecję:
“Bo wiesz… Ja tak naprawdę to nie wierzę w te jednorożce, tylko udaję, żeby Lidzi nie było przykro, że nie istnieją…”

#9

Ja to mam jednak prawdziwe szczęście w życiu. Nawet moja babcia nie dba o mnie tak, jak robią to moi przyjaciele.
Wrześniowy wieczór, spotkanie przy ploteczkach.

– Zjadłabym coś bezmięsnego, ale cammembert z grilla jest trochę za tłusty – mówię trochę do siebie, trochę w stronę P. i Maksa.
– Słyszałeś ją? – P. zrobił minę, jakby ktoś mu właśnie oświadczył, że ma dożywotniego bana na produkty apple.
– Powiedz mi, że się przesłyszałem – zawtórował Max.
– O co wam chodzi? – pytam z irytacją.
– Przestałaś jeść mięso, jaki będzie następny krok? Jutro mi powiesz, że Ziemia jest płaska!
– A później zaczniesz żywić się energią słoneczną!
– Bez przesady. Po prostu uważam, że mięso jest niezdrowe i powinniśmy żyć tak, żeby dla naszego widzimisię nie trzeba było zabijać zwierząt.
– P, tracimy ją, zrób coś!
– Zjedz pieroga z mięsem! – przyjaciel gorączkowo zaczyna otwierać paczkę z pierogami.
– Nie działa, jedziemy do maka! Szybko!
– Kupimy ci tyle cheeseburgerów ile tylko bedziesz chciała, bez bułki, będę ci pchał do gęby same kotlety!
– Nie mam ochoty.
– Mówiłem, jest już za późno. Straciliśmy ją.
– Że też nic nie zauważyliśmy wcześniej, zaczęło się od biegania.
– Później zainstalowała Endomondo.
– Teraz będzie vege!
– Nie będę vege, bo nie mogę żyć bez żółtego sera.
– Dzwoń do jej męża, powiedz, że zawiedliśmy. Że przepraszamy.
– Kim jesteś potworze i co zrobiłaś z naszą Lidzią!? – P. nerwowo szturcha mnie za ręce.
– Odpuść… – Max położył dłoń na ramieniu przyjaciela. – Za późno. Dajmy jej odejść.

Szukam nowych przyjaciół. Ktoś? Coś?

#10

Wśród moich bliskich są osoby, które specjalizują się w różnych dziedzinach.
Kiedy potrzebuję kilku sukienek, piszę do koleżanki, a Ona w odpowiedzi wysyła mi konkretne kiecki z eleganckim opisem, do czego będą pasować mi te ciuszki.
Kiedy mam coś ugotować, dzwonię do Pejdżera, żeby po raz pięćdziesiąty zapytać o szalenie skomplikowany przepis na muffinki z trzech składników, których proporcji nie jestem w stanie zapamiętać.
Jak coś się dzieje z samochodem, to memory fajf siara i cyk, brat, jeszcze przed odebraniem telefonu, ma gotową diagnozę.
Jeśli komputer zaczyna szwankować, proszę o pomoc przyjaciela, który do dziś nie chce podać kodów do Martixa. Twardy jest, skubany, prawie jak Morfeusz podczas rozmowy z Agentem Smithem.
Ja też specjalizuję się w konkretnej dziedzinie. Bynajmniej, nie chodzi o księgowość.
Najczęstsze pytania, jakie dostaję od znajomych, to:
„ej, jak nazywa się to twoje ulubione wino, co ostatnio razem piliśmy?”, „pomocy! chcę zrobić domowego grzańca, jakiego wina mam użyć?, „słuchaj specu, myślisz, że to wino xxxx będzie tak samo dobre, jak to, co ostatnio wybrałaś na imprezę?”, „no napij się ze mną tego wina no, bez ciebie nie smakuje tak samo, nie bądź pustym dzbanem, daj się napełnić”.
Tak więc, tak. No. Nagroda Dzbana roku nie była przyznana przypadkowo.

#11

Przedświąteczne spotkanie z psiapsi. Siedzimy w salonie, pijemy herbatę. Śmieszkuję z jej córką (tak na oko 5 do 13 lat, nie wiem), pytam, czy napisała list do Mikołaja. Laura wymienia, co by chciała dostać, lista długa jak poniedziałek w pracy po ciężkim weekendzie.
W końcu wypalam bez zastanowienia:

– Ej, a Fabianek to wierzy jeszcze w Świętego Mikołaja?

Młoda patrzy na nas z pewną dozą rozczarowania, a psiapsi odpowiada lekko stłumionym głosem, nieco zmieszana:

– Tak. – Słyszę, jak zaciska zęby. – Laura też.

#ciociaroku

#12

W pewną sobotę poszłam na ploteczki do kumpla. Wszystko zaczęło się od telefonu.- Halo?

– Cześć Hoffer, nie uwierzysz, co się wydarzyło!

– No mów!

– Roman, to nie jest rozmowa na telefon!

– Dobra, to przychodź szybciutko na pogaduszki, zaparzę naszej ulubionej kawy i wszystko mi opowiesz!

Okazało się, że kawy zabrakło, ale było moje ulubione winko, a jak winko to i tańce, a jak tańce to i kręcenie filmów na pamiątkę, bo na pewno każdy uwielbia oglądać swojego pijanego pysia, kiedy ma gorsze dni. Albo podczas spotkania ze znajomymi, którzy po pokazaniu video ze swojej podróży do Nowej Zelandii, pytają, gdzie ty ostatnio byłeś i wtedy beng! „A to ja, tańcząca z kumplem do Kolorowych Jarmarków!” Ra ta ta ta ta.
W każdym razie nie mam pojęcia, po co wymachiwałam telefonem podczas tańców i swawoli, ale niech pierwszy rzuci kamieniem, kto tego nigdy nie robił.

Kilka dni później mój nowy smartfonik spadł na podłogę.- Miałaś go miesiąc – rzekł kumpel z wyczuwalną nutką smutku w głosie.

– Nic się nie martw, mordo, mam szkiełko ochronne, widzisz? Nie ma nawet ryski! – odpowiedziałam.

– Chciałaś chyba powiedzieć, że miałaś szkiełko jeszcze kilka dni temu, póki nie rzuciłaś telefonem pod sam sufit, bo muzyka za bardzo cię poniosła, kiedy kręciłaś film.

– Co ty mówisz?! – Sprawdziłam pospiesznie wyświetlacz. – Rzeczywiście, nie ma! Nawet nie pamiętam, jak się stłukło, a te kilka dni żyłam w nieświadomości.

Postanowiłam, że przyda mi się trochę adrenaliny w tym życiu, i że nowego szkiełka montować nie będę. Upływały dni, tygodnie, miesiące, a telefon miał się dobrze. Znajomi patrzyli na mnie z podziwem, bo w tych czasach wyjście z telefonem bez ochrony wyświetlacza jest przejawem nie lada odwagi i pewności siebie – każdy coach Wam to powie. Dzięki opuszczeniu strefy komfortu uzyskałam szacunek na mieście.

Owszem, bywały sytuacje, kiedy robiło się gorąco. Na przykład na siłowni. Zawsze zazdrościłam ludziom potrafiącym obsługiwać telefon na bieżni, więc pewnego dnia podjęłam wyzwanie.
Założyłam słuchawki, włączyłam spotifaja, ustawiłam jakąś vixę i pojechałam z tym koksem. Biegło mi się wyjątkowo lekko i przyjemnie, znów poczułam, że sky is the limit, albo nawet nie. Po kilku minutach stwierdziłam, że posunę się jeszcze dalej i odpiszę na wiadomość, a moje dodatkowe chromosomy nie przeszkodzą mi w tym.
Przeszkodziły. Wyglądało to tak: chwytam telefon, wypada mi z ręki, kątem oka widzę jak jeszcze wisi na kablu od słuchawek, podejmuję błyskawiczną decyzję o wyjęciu słuchawek z uszu, coby lepiej mi się łapało telefon (łatafak?! xD), smartfon uderza o taśmę bieżni, ja się nie poddaję, robię bohaterski przykuc, by złapać go, zanim poleci w pizdu, w międzyczasie zapominam o tym, że nie zastopowałam bieżni, tracę równowagę, ale nie tracę nadziei, wyciągam rękę, telefon wyjebało na drugi koniec sali, mnie też, ląduję telemarkiem (tyłem!), w tym samym czasie nieświadomie krzyczę coś w stylu „oezusmaria”, a cztery osoby obracają się w moją stronę, więc czuję się jak w The Voice of Poland. Podnoszę telefon, licząc w myślach ile pieniążków będzie mnie to kosztowało i czy w ogóle opłaca się robić wyświetlacz, patrzę i oczom nie wierzę, a już na pewno nie moim pięciu dioptriom. Brak nawet najmniejszej ryski – tyle wygrać!

Wracam do domu zajarana życiem, pobudzona dawką endorfin, rzucam torbę na szafkę przed drzwiami wejściowymi, żeby łatwiej było mi się dokopać do kluczy, które zawsze znajduję na samym dnie, wyrzucam wszystko z torebki, łącznie z telefonem.

Mamę oszukasz, tatę oszukasz, ba, siebie nawet oszukasz, ale przeznaczenia nie oszukasz.

PS: mam do sprzedania Samsung Galaxy S8 Plus, stan prawie idealny, jedynie ekran rozbity jak po uderzeniu meteorytu. Ktoś, coś?

Udostępnij