Mam dobrego kumpla, nazywa się Maks. Musicie wiedzieć o nim trzy rzeczy:
1. Nie lubi Murzynów
– O, widzę, że film się dopiero zaczął.
– Po czym wnosisz?
– Bo jest dużo Murzynów, a oni zawsze umierają na początku.
2. Jest psychopatą
Jego ulubiony film to „Srpski film”. Czy ktoś ma jeszcze jakieś pytania?
3. Nienawidzi podlewać kwiatów.
I właśnie o tym dziś będzie.
O ile niektórzy z Was mogą się nieco oburzyć jego rasizmem, inni uznają Go za fuckin’ psycho [co zresztą jest w pełni zrozumiałe], o tyle większość osób nie bardzo ogarnie, o co chodzi z tymi kwiatami, i po co w ogóle drążyć temat. Żeby to zrozumieć, musicie poznać jego tajemnicę.
CO ZNISZCZYŁO ŻYCIE MAKSA?
Sobotni wieczór. Czekam na znajomych. Z salonu dobiega dźwięk mojego telefonu. Nie muszę patrzeć na ekran, żeby dowiedzieć się, kto dzwoni- ten utwór przypisany jest tylko do jednego kontaktu. Na wyświetlaczu widnieje: „Rink Rink Rank” i zdjęcie Maksa. [Dlaczego tak? Wyjaśnię później.]
– No kiedy przyjdziesz parówo?
– Muszę podlać kwiaty, będę za około dwie godziny.
– Chyba żartujesz. Tyle czasu zajmie ci ta czynność?
– Nie zrozumiesz.
– Masz rację, nie zrozumiem. W kontakcie.
Minęło sporo czasu, zanim dowiedziałam się o co chodzi. Podczas gdy my szydziliśmy z wiecznego usprawiedliwiania się kwiatami, mając Go za perfidnego typa, który nie umie znaleźć lepszej wymówki na swoje permanentne spóźnialstwo, On przeżywał horror.
JAK DOWIEDZIAŁAM SIĘ PRAWDY
Pewnego wieczoru wybraliśmy się do Maksa na piątkowy relaks przy winie. Jako, że byłam zmęczona po całym tygodniu pracy, kompletnie nie chciało mi się wracać do domu, więc postanowiłam zostać na noc. Na początku mój kumpel był do tego nastawiony bardzo optymistycznie, w końcu zawsze jakieś towarzystwo, nie licząc kotów. Mina zrzedła mu, kiedy przyszedł czas ścielenia łóżek.
– Ja chcę spać na materacu w tym samym pokoju co ty!
– Lee, ale nie będę teraz pompował materaca! Jestem zmęczony. Przecież będę w pokoju obok, czego się boisz?!
– Nie chcę spać sama w tym pokoju! Zobaczysz, razem będzie raźniej, jak na biwaku w podstawówce! Będziemy sobie opowiadać historię i śpiewać piosenki! Nie pożałujesz!
– Dobra… Niech będzie, tylko dlaczego już zaczynam żałować…
– Przestań marudzić, pompuj me posłanie! Jestem gościem.
Po pewnym czasie moje legowisko było gotowe.
– Ej, zapomniałeś o prześcieradle, kołdrze i miękkiej podusi!
– No przecież ci dałem.
– Nie lubię spać pod kocem.
– Kurwa, wiedziałem, że będę żałował. Proszę, weź moją.
Maks położył się do swojego łóżka, ja leżę obok na materacu. Miało być jak na biwaku, ale byliśmy zbyt zmęczeni, żeby gadać. Kiedy wydawało się mu, że właśnie nadszedł kres jego cierpień…
– Maksiu…?
– Co tym razem?
– Chyba o czymś zapomniałeś…
– O czym, kurwa, znowu?
– O piżamce dla mnie.
– Ja pierdole, weź coś sobie wybierz z tej szafy i daj mi w końcu w spokoju iść spać.
– Nie umiesz się bawić w biwak. Dobranoc.
Poranek. Otwieram oczy.
– O kurwa, jestem w dżungli! – Powiedziałam do siebie na głos.
To co się działo w tym pokoju, to był jakiś Tajemniczy Ogród. Wcześniej nie zwracałam na to uwagi, być może dlatego, że w sypialni było ciemno.
Dochodzę do siebie po pobudce, wpatrując się w ten zagajnik, nagle do pokoju wbiega Maks. Jak poparzony. Z 1,5 litrową butelką wody. Podlewa kwiatki, znowu wybiega z pokoju, po chwili znowu wpada z napełnioną butelką. Wspieram się na rękach, przenosząc moje ciało do pozycji półsiedzącej, i obserwuję, co tu się odpierdala.
– Cześć. Czemu biegasz, jak Żyd po pustym sklepie?
– Nie porównuj mnie do Żydów, nienawidzę ich.
– Aha, zdziwiłabym się, jakby było inaczej.
– Dziś przyjeżdża moja matka. Zabije mnie, po prostu mnie zabije.
– Niby czemu?
– Bo zapomniałem wczoraj podlać kilku kwiatów. Znaczy nie zapomniałem, po prostu już nie pamiętam, które podlałem, a które nie.
– Szczerze mówiąc, to ja się wcale nie dziwię. Sama bym się w tym nie połapała.
– Kurwa. Ten tu – Maks wskazuje na doniczkę. – miałem podlewać chyba co drugi dzień, nie pamiętam, czy wczoraj to zrobiłem. Jeszcze te na dole. – Wybiegł z pokoju.
Zdezorientowana schodzę do salonu. Na poręczy dostrzegam ogromny krzak, winorośl, cokolwiek to było.
– Kurwa! W łazience też jest kwiatek, zupełnie o nim zapomniałem. Jestem już trupem! – słyszę przerażony głos.
– A te tutaj, przy oknie? – pytam, wciąż będąc w szoku.
– Te tylko raz na tydzień.
– Dobrze, że tych sztucznych nie musisz podlewać. – Chcę dodać mu otuchy.
Ledwo wyhamował z kolejną porcją wody, tuż przed moim nosem. Z kurwikami w oczach wycedza przez zaciśnięte zęby. – TU. NIE. MA. SZTUCZNYCH. KWIATÓW.
Przynajmniej próbowałam.
– Możesz podać mi tę kartkę, która leży na stole?
– Jasne. – Z niedowierzaniem wpatruję się w zapisany skrawek papieru. – Co to jest?
– A jak myślisz? Lista kwiatów, obok zapisałem, kiedy podlewać i dodawać nawóz. – odparł, doskakując do mnie przez kanapę. Istny parkour, kurwa.
– Ale tu jest ponad sto pozycji…
– No wiem, nie zdążyłem wszystkiego zanotować. Aaaaa! Czuję, że wyrok ulicy jest już podpisany. Matka odjebie mnie, jak jakiegoś Murzyna w tipi z gówna.
– Obiecuję ci, że już nigdy, przenigdy, nie będę się z ciebie śmiać, kiedy powiesz, że spóźnisz się, bo podlewasz kwiaty.
– Szanuję, ale w tym momencie i tak to niczego nie zmienia, mam przesrane.
* * *
Jeśli chodzi o historię nazwy kontaktu i doboru utworu, cóż…
Wracamy z imprezy taksówką. W radio leci ,,Red red wine” w wykonaniu UB 40. Zaczynam podśpiewywać, uwielbiam ten kawałek. Maks przebudza się, mamrocząc pod nosem:
– On śpiewa „Rink Rink Rank”, debilu.
– Nie.
– Tak, zaraz pokażę ci tekst tej piosenki. – Podaje mi telefon, patrzę na słowa. Rzeczywiście, miał rację. Ale to przecież niemożliwe, tak dobrze znam ten utwór. Po czasie ogarniam tytuł, oczywiście zupełnie inna piosenka. Ale upierał się przy swoim przez całą drogę powrotną, co tak mnie urzekło, że postanowiłam to uwiecznić.