Uncategorized

TRZY RAZY NA TAK – PRZECHODZISZ DALEJ

KRÓTKO I NA TEMAT

Jak pisze Andrzej Tucholski: „SHARE WEEK to mój autorski pomysł polecania się twórców przez innych twórców. Największy taki projekt w Polsce i jeden z większych na świecie. Ogłaszam go co roku wczesną wiosną i po zebraniu zgłoszeń publikuję podsumowanie. […] Kryterium jest JAKOŚĆ i WAŻNOŚĆ danego twórcy w Twoim życiu (zasięgi, popularność itp. są mniej istotne; liczy się WPŁYW jaki ta osoba ma na Twoje blogowanie lub Twoje postrzeganie świata.)

TROCHĘ DŁUŻEJ, ALE WCIĄŻ NA TEMAT

Określenie „bloger” kojarzy mi się z osobą, która pisze pamiętnik pod publikę, opisując szczegóły swojego prywatnego życia, dzieląc się zdjęciami i filmami w każdym możliwym miejscu, na jakie pozwala jej Internet, a do tego wszystkiego jest przekonana, że kogoś to interesuje. Wiecie, coś w stylu: „Hej kochani, co tam u was słychać? Mam dla was nowy pościk o tym, jak spędziłam/em weekend. <3 Śledźcie mnie na snapie, instagramie, twitterze i oczywiście polecajcie fajpejdż na fejsiku. Pamiętajcie, że nie piszę dla siebie, bo to wy jesteście najważniejsi. Wy- moi czytelnicy <3”. No kurwa. Zabijcie to, zanim złoży jaja. I właśnie dlatego wolę określenie „autor”. Choć kretynów w Internecie jest pod dostatkiem, udało mi się trafić na bardziej wartościowe blogi. Niestety sama treść nie robi na mnie wrażenia. Tekst musi ociekać dobrym stylem, spontanicznością i charakterem. Nawet jeśli czytam coś, co mnie interesuje, a w tekście pojawia się: kur**, pierdo** czy ch*j, nie waham się ani chwili, opuszczam stronę. Człowieku, jeśli chcesz wyrazić swoje emocje, to po prostu to zrób do kurwy nędzy. Wulgaryzmy są po to, by ich używać, pełnią bardzo ważną funkcję w naszym języku, a jeśli chcesz je ocenzurować, to lepiej w ogóle ich nie stosuj, hipokryto. Share Week jest wspaniałą okazją do wypromowania mniej znanych, aczkolwiek równie dobrych, co te popularne, blogów. Szperałam w czeluściach Internetu, trafiając w różne miejsca –  począwszy od ociekających lukrem i kupą blogów parentingowych [co zostało zobaczone, już się nie odzobaczy]; przez kolejne przepisy na kurczaka; niespełnionych trenerów personalnych promujących fit życie; reklamy błyszczyków do ust; kołczów, którzy wychodzą ze strefy komfortu, nieustannie pytając: „Kto ci ukradł marzenia!? Kto powiedział, że jako przeciętny Kowalski nie możesz mieć helikoptera na podwórku?! No kto?!” [zdelegalizować kołczing!], skończywszy na naprawdę wartościowych treściach. Jednak teksty tych ostatnich nie sprawiły, że zamigotał świat tysiącem barw. Słońce nie zaświeciło nocą, a księżyc za dnia. W przeciwieństwie do…

PIĄTKA MOICH ULUBIONYCH AUTORÓW

Pierwsze trzy pozycje (kolejność jest przypadkowa) są to blogi, które zgłosiłam w szerłiku. Dodałam od siebie jeszcze dwie pozycje, których nie mogłoby tu zabraknąć.

 Zagrajmy w życie

 

Jak już wspominałam,  najbardziej cenię sobie styl autora. Dawid Kostrzewski choćby pisał o tym, jak rośnie trawa, zrobi to w ten sposób, że przez pierwsze trzydzieści sekund będę rozkminiać metaforę, którą przytoczył, a następne dwadzieścia poświęcę na wycieranie łez, które zdążyłam uronić podczas zacieszu. Podobny pogląd na życie,  świetne pióro i przezabawne sytuacje opisane w iście podniosłym stylu sprawiły, że kolejne treści pochłaniam jak kostki goudy na diecie.

Segritta

 

 

Matyldę Kozakiewicz podziwiam za inteligencję, życiową mądrość i dobre pióro. Podobnie jak ja, jebnęłaby to wszystko i wyjechała na wieś, uciekając od zgiełku, ciesząc się spokojem i smakiem kawy pitej o poranku na tarasie. Jej pierwszy tekst, jaki przeczytałam to: Koncerty, czyli dlaczego nienawidzę ludzi. Jakże bym mogła nie zostać tam na dłużej?

 

Moja dziewczyna czyta blogi

Poczucie humoru, dystans do życia, styl pisania. A najlepiej będzie, jak poświęcicie kilka minut i przeczytacie tekst, w którym zakochałam się bezwarunkowo –  Co kobieta może na złość.

Pokolenie Ikea

Naprawdę muszę Wam przedstawiać Piotra C.? Chyba nie. Simply the best!

Janina Daily

Za wszechobecny optymizm.

 

Udostępnij