Priorytety zołzy
L: Wiesz ile mam wzrostu?
M: Oczywiście kochanie. Metr sześćdziesiąt. Czy to jakieś podchwytliwe pytanie?
L: Nie, skąd. Skoro masz świadomość, że do najwyższych nie należę, to na pewno zdajesz sobie sprawę, że nie dosięgam do ostatniej półki w kuchni, tak?
M: Oczywiście, że tak.
L: Możesz mi zatem wyjaśnić, dlaczego kieliszki do wina stoją na samej górze?
M: Bo na najniższej półce postawiłem talerze i szklanki. Myślałem, że tak jest bardziej praktycznie.
L: Nie. Nie jest.
Zaskakujące pytania zołzy.
L: Wiesz kochanie… Napiłabym się świeżo wyciśniętego soku z grapefruita, ale nie mamy wyciskarki do owoców…
M: No i co ja ci na to poradzę? Może mam teraz jechać do Media Markt na zakupy?
L: Masz mnie za wariatkę? Po prostu ty wyciśniesz mi ten sok.
M: Niby jak?
L: No normalnie. Rękami.
M: Zwariowałaś?
L: Na siłowni wyciskasz 130kg, a z takim małym grapefruitem masz problem? Jesteś dupa, a nie chłopak.
Chowaj swoje rzeczy przed zołzą.
M: Słońce, nie wiesz gdzie jest whisky, którą dostałem na urodziny?
L: Ta, która stała w twojej szafce z alkoholem?
M: Tak, dokładnie ta sama… [tutaj słychać lekkie poddenerwowanie w głosie.]
L: Wczoraj wpadła K. i robiłyśmy takie dobre drinki z wódką, sokiem pomarańczowym i grenadyną…
M: Jaki związek ma MOJA whisky z waszymi drinkami? [głos drży, nie wiadomo czy ze złości czy z rozpaczy]
L: Skończyła nam się wódka, więc wzięłam tą butelkę z napisem Chivas, w końcu alkohol to alkohol. Ale powiem ci szczerze, że nie masz czego żałować. Było ohydne, wylałyśmy drinki do zlewu.
M: WYLAŁYŚCIE DO ZLEWU MOJĄ whisky?! [bez wątpienia ze złości]
L: I o co tyle hałasu? O pół butelki alkoholu?
M: NIE. O. JAKIŚ. TAM. ALKOHOL. TYLKO O Chivas!!!! Moją pyszną Chivas… [chyba rozpacz]
Zołza lubi porządek.
L: Mógłbyś w końcu powiesić obrazy na ścianach?! Już kolejny dzień cię o to proszę!
M: Już dawno bym to zrobił, ale nie mogę znaleźć moich gwoździ!
3 dni wcześniej…
Na co mu tyle śrubek i gwoździ?! Walnie to, gdzie popadnie i tylko się kurzy. [dźwięk śrubek wrzucanych do śmietnika].
Kiedy zołza za bardzo lubi jego kolegów.
M: Kochanie, wróciłem… O… cześć chłopaki, nie wiedziałem, że już jesteście. Co oglądacie?
L: Cześć skarbie. Jak już jesteś w kurtce, to mógłbyś nam skoczyć po piwko?
Pies oczkiem w głowie zołzy.
23:00
M: Lidzia…
L: Co znowu?!
M: Chce mi się siku, muszę do kibelka…
L: NIE MOŻESZ!!!! Obudzisz Kokunie!
Głodna zołza.
M: Kocham cię.
L: A ja jestem głodna.
Zołza za kółkiem.
M: Powtarzam ci, że nie zawrócisz na raz.
L: Shut up. Ajem Albatroz.
[KAAAA-BUUUUM!]
M: Kurwa! A nie mówiłem?!
L: Oj nie przesadzaj, to tylko mała ryska, a wrzeszczysz jakbym na czołowe wyjechała.
Zołza nic nie rozumie.
L: Co robisz?
M: Oglądam mecz. Nie ma to jak relaks po ciężkim dniu przy meczu i zimnym piwku.
L: WYŁĄCZ MI TO ZIELONE POLE. I nie przesadzaj z tymi piwkami, bo widzę, jak masa ci spada.
M: Wywiozą mnie w białym kaftanie…