życie codzienne, ludzie

MÓJ BRAT JEST FANATYKIEM MOTORYZACJI

Mój brat to fanatyk motoryzacji. Pół mieszkania zajebane częściami do auta najgorsze. Średnio raz w tygodniu wdepnę w ładujący się akumulator. Pływająca w wannie uszczelka, jak karp przed wigilią, to już standard. A spróbuj ją wyjąć, to zaraz drze mordę, że to tak musi być, nie wolno dotykać, a jak chcę wziąć prysznic to do wieczora muszę poczekać. Ludzie kiedyś się myli raz na miesiąc i żyli. W swojej sypialni na ścianach ma stare rejestracje zamiast obrazów. Ostatnio wpadłam do niego, coby rodzinnie jakiś film obejrzeć. Usadowił mnie na samochodowym fotelu, bo mówi, że na takich zwykłych to tylko lamusy siadają.

Adaś jest zawodowym kierowcą, na co dzień jeździ po Polsce dostawczym autem. Kiedyś miał firmę ze swoim kolegą, robił to samo, co teraz tylko na skalę europejską. Pamiętam, jak pewnego dnia wrócił do domu po kilku dniach spędzonych za kółkiem. Prezentował się gorzej niż Mandaryna na swoim ostatnim koncercie. A ewry najt znacie? Mój brat tak, bo zamiast położyć się spać, jak na zmęczonego trasą człowieka przystało, to poszedł do kolegi, żeby całą noc grać w Euro Truck’a. To taka gra, w której jeździ się ciężarówkami.

Co do przejażdżek w roli pasażera, kiedy Adam jest kierowcą, nie polecam. W swojej norze ma taki burdel, że bez łopaty nie idzie przejść przez długość pokoju, ale spróbuj nie otrzepać butów przed wejściem do auta. Good luck. Jak mi kiedyś wypadł kebab na tylne siedzenie, to ja się nawet nie zastanawiałam, od razu za telefon i na 112. Samobójcą nie jestem. Nawet jeśli jakimś cudem uda mi się rozsiąść wygodnie w fotelu i nie nabrudzić, to i tak po drodze trafi się jakiś rowerzysta. Należy zaznaczyć, że dźwięki wydobywające się z karpich ust sióstr Godlewskich w porównaniu do darcia mordy mojego brata, kiedy zobaczy rowerzystę na drodze, to V symfonia Beethovena. Gorzej to jest chyba tylko wtedy, kiedy zobaczy rejestrację z Radomia. Nie przytoczę żadnego cytatu, bo jeszcze ktoś doniesie do płokułatury i mój brat pójdzie siedzieć za groźby i próby zabójstwa.

Wiosna to taka piękna pora roku, kiedy wszystko zielenieje, budzi się do życia. Tak samo jest z terenowym samochodem mojego brata. Suzuki samurai rzadko nadaje się do użytku, bo ciągle coś się w nim psuje. Pieniędzy wpieprzonych w naprawę tego samochodu to ja nie zliczę, ale spokojnie starczyłoby na roczny program 500+, i jeszcze by zostało. Adaś całą zimę miał ból dupy, że pojeździć nie może, a wieczory spędzał głównie na kontemplacji życia, dochodząc do wniosku, że bez samuraia nie ma ono większego sensu.  Po tym, jak laweta zabrała jego samochód, w ogóle nie wyłaniał się ze swojej nory. Kupił sobie projektor i całe dni oglądał TVN Turbo na zmianę z Terenwizją. Zrobiło mi się go szkoda, więc wpadłam pewnego wieczoru do jego pieczary, żeby zaproponować wypad na piwo. Siedział w tym pieprzonym fotelu od samuraia, w ręku ściskał jakąś część, głowicę czy coś, a jego zaszklone oczy nieprzytomnie wpatrywały się w obraz projektora, który wyświetlał zdjęcia suzuki. W ogóle nie reagował na moje prośby, warknął tylko, żebym wyszła, grożąc, że zaraz we mnie rzuci głowicą. Na lekką to mi ona nie wyglądała, więc zamknęłam te drzwi po raz ostatni w swoim życiu.

Kiedy nadeszły pierwsze wiosenne dni, mój brat odżył. Nie wiem, jaki szatan siedzi mu w głowie, ale zmienił się nie do poznania. Cała wypłata poszła na nowe części do auta i teraz jeździ w każdy weekend na wieś, bo tam nasz kuzyn ma warsztat. Od rana do nocy robi coś przy samuraiu, prowadząc monolog. Wiem, bo ostatnio przyłapałam go na tym, jak mówił: „Adaś cię już niedługo naprawi i będziemy sobie jeździć, moja piękna Suzo. Będę z tobą zawsze, nie opuszczę cię w chorobie. Jak wyzdrowiejesz to wybierzemy się do lasu, wykąpiemy się w błocie. Już niedługo maleńka.” Generalnie to dyskusji z nim nie ma, mogłabym tam stać i krzyczeć, że Margot Robbie pokazuje cycki, a on nawet by się nie obejrzał.

Adaś miał najlepszego przyjaciela, Maksa. Byli nierozłączni, jak Seba i czapka wpierdolka. Czas przeszły nie został przeze mnie użyty przypadkowo. Nie tak dawno temu Maks wysłał Adasiowi film – relację z terenowej przejażdżki samuraiem swojego kolegi. Jeszcze dodał opis: „Patrz, niektórzy mają auta, które jeżdżą. A kiedy twój będzie sprawny? Iksde”. Przyznam, że odważny z niego facet. Mój brat, jak na dorosłego człowieka przystało, zablokował przyjaciela w każdym możliwym miejscu internetów. Nawet nie powiedział mu, że nie chce go więcej widzieć. Ostatnio zaniepokojony brakiem kontaktu ze strony ziomka Maks przyszedł do nas na piwo. Tłumaczyłam biedakowi, że to nie jest najlepszy moment, modląc się, żeby mój brat przypadkiem nie usłyszał jego głosu. Stało się jednak inaczej. Mam jedynie przebłyski tamtego zdarzenia, jak Adaś rzucił się do szafy po młotek, wrzeszcząc: „Zajebie cię pierdolona gnido!”, ja próbowałam go powstrzymać, Maks głośno krzyczał: „Zostaw mnie pojebie, co ja ci zrobiłem!?”. Wiem tylko, że w ostatniej chwili odwróciłam uwagę mojego brata, mówiąc, że jak samochód to tylko w gazie, a później biegłam ile sił w nogach przez osiedle, za mną Adam z młotkiem, a za nim Maks, dzwoniący na pogotowie.

Większość współczesnych matek wrzuca każdego dnia po kilkanaście zdjęć Brajanków i Dżesik na swoje fejsbuki i instagramy. Adaś robi to samo, z tą różnicą, że wszyscy jego znajomi mają relację live z życia samuraia. Nie znam osoby, której nie irytowałaby ta niemogąca się zatrzymać karuzela macierzyństwa, ale przecież nie wstawisz komentarza z hejtem dziecka. Inaczej jest, jeśli ktoś spamuje tablicę swoim samochodem. Jak mam gorszy dzień, to bawię się w internetowego trolla i wypisuję pod tymi fotami komentarze typu:

„Samuraje jedzo gówno”

„Najlepsze terenówki tylko na gaz”

„Japońskie auta to ścierwo, tylko niemieckie!”.

Wtedy to ma taki ból dupy, że mało klawiatury nie rozwali. Matka nie nadąża z gotowaniem bigosu na uspokojenie.

W tym miesiącu mam urodziny. Rok temu zrobił mi deskę serów i przez cały dzień oglądaliśmy Polskich Truckersów i Ciężarówką przez Stany. Już się, kurwa, nie mogę doczekać tegorocznej niespodzianki.

Udostępnij