życie codzienne, ludzie

TO TY SŁUCHASZ TAKIEJ MUZYKI?!

Rola mojego taty nie należała do najprostszych. Rzekłabym nawet, że śmiało mógłby odebrać za nią Oscara, gdyby tylko został nominowany w kategorii Rola Życia – Ojciec. Co nie zmienia faktu, że i tak nie poszedłby na galę, bo akurat leciałyby powtórki Ojca Mateusza.

Mój tata głównie gasił pożary, jakie wybuchały za każdym razem, kiedy zanosiłam się płaczem – czyli często. Pierwsza lekcja w podstawówce, wychowawczyni zaczyna prowadzić zajęcia, ja wyciągam z tornistra zeszyt oraz pomarańczowy soczek ze słomką, i nagle przechodzi mnie zimny dreszcz. Jak tam nie zaczęłam szlochać, japa czerwona, łzy spływają po policzkach, nauczycielka podbiega do mnie przerażona, pyta, co się stało, ja nie mogę wydusić z siebie słowa, gula w gardle, całe moje siedmioletnie życie przelatuje mi przed oczami, w końcu zaczęłam dukać: bbb…, bbb…, bo zapomniałam spakować kanapeczek!

Zrobiłam taką aferę, że tata przybiegł do szkoły w 15 minut, wjechał z buta do sali nr 53, jak Neo w pierwszej części Matrixa na ratunek Morfeuszowi, i położył moje śniadanko na ławce. Bohater!

Któregoś dnia zabrał mnie i mojego brata do McDonald’s. Restauracja wypchana po brzegi gówniakami, wszystkie podekscytowane drą te papuziary, w tym ja i Adaś najgłośniej. Ojciec, jak zwycięzca, idzie do naszego stolika z tacą wypchaną po brzegi jedzeniem, duma maluje się na jego twarzy, życzy nam smacznego, zapewne marząc już o wyjściu z tego cyrku, na co jego kaszojady wypalają, że jednak nie są głodne i czy mogą już w końcu iść na tę fajorską krętą zjeżdżalnie. Fajne to żyćko rodzica, takie nie za stabilne emocjonalnie.

Co mogę powiedzieć o moim tacie? Myślę, że jestem do niego bardzo podobna – obydwoje jesteśmy ludźmi.

Mój ojciec bardzo lubi swoją pracę, ale tylko wtedy, kiedy jest na urlopie lub na zwolnieniu lekarskim. Kiedyś złamał sobie rękę, bo chciał się zmierzyć ze ścianą, no ale niestety okazało się, że ściana wygrała. Bywa. Strasznie wtedy płakał. Wszyscy myśleliśmy, że to są łzy bólu, w końcu złamana ręka raczej nie swędzi. Ostatecznie okazało się, że mój tata płakał ze szczęścia, gdyż w tym momencie, kiedy rozwalił rękę, uświadomił sobie, że nie będzie musiał przez dłuższy czas chodzić do pracy – i to właśnie wzruszyło go do łez.

Jakim człowiekiem jest prywatnie? O to trzeba by było zapytać moich znajomych, bo spędzają z nim więcej czasu niż ja. Wiecie, przychodzę do rodziców, a tam siedzą sobie moi kumple i piją piwko z tatą.

Tata jest bardzo opiekuńczy. Kiedy miałam sześć lat i chciałam wyjść z koleżankami na podwórko, ojciec wręczył mi gaz pieprzowy. Próbowałam mu jakoś wyperswadować ten pomysł z głowy, że nie mam miejsca w kieszeniach, bo koniki pony, te sprawy, ale powiedział, że bez tego nie wypuści mnie z domu.

Kiedyś spędziliśmy z tatą wieczór filmowy. Najpierw ojciec zabrał mnie i Adasia na wyprawę do sklepu, kupił nam chipsy, paluszki, chrupki, popcorn, coca-colę, po czym puścił nam Matrix’a. Powiedział, że to jest spektakularny film. Czy wspominałam, że miałam około 10 lat, a Adaś był młodszy? Co z tego, że w ogóle go nie zrozumiałam za pierwszym razem, a może trochę zrozumiałam, nie wiem. Oglądałam go później tylko jakieś tysiąc pięćset razy, jest to jeden z moich ulubionych filmów.

Kilka dobrych lat temu, kiedy do kin wszedł Avatar, mój ojciec zabrał swojego pięcioletniego chrześniaka na seans. Młody był wniebowzięty, gdy dostał powiększony zestaw popcorn + cola, rozsiadł się wygodnie w fotelu i z niecierpliwością czekał na film. Jakież to było zdziwienie, kiedy okazało się, że pięcioletnie dziecko nie umie jeszcze czytać, a film oczywiście był w wersji z napisami. Młody nieśmiało wyznał wujkowi, że nie bardzo umie w język language, toteż niewiele rozumie. I tak przez cały seans mój ojciec czytał chrześniakowi napisy. Ludzie siedzący w pobliżu musieli być niezmiernie szczęśliwi, a i sam tata w roli Tomasza Knapika chyba nie do końca się odnalazł.

Od dziecka byłam również karmiona dobrą muzyką. Wiecie, niedziela, 8 rano, siadamy do śniadania, a z głośników wieży Technicsa dobiega Sound of Silence Simona i Garfunkel’a, miło i przyjemnie, po czym wjeżdża Electric Light Orchestra, by ostatecznie włosy jeżyły się na głowie przy przegryzaniu kanapeczki w akompaniamencie beztroskiej melodii ACDC czy innego Black Sabath.

Jest taki typowy tekst wszystkich mam, który brzmi: jak nie masz w czym iść, to idź z gołą dupą! No, to standardowym tekstem mojego ojca, kiedy puszczam muzykę, jest: TO TY SŁUCHASZ TAKIEJ MUZYKI?!

To w ogóle nie byłoby zabawne, gdyby nie powtarzał tego za każdym zjedzonym zrazem. KAŻDYM. Nawet nazwałam moją ulubioną playlistę na Spotify na cześć mojego ojca: TO TY SŁUCHASZ TAKIEJ MUZYKI?!

Pewnego dnia wróciłam po szkole do domu i zauważyłam na przesuwnych drzwiach do salonu naklejkę Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Patrzę na to dzieło sztuki i myślę sobie, kto to tu przylepił i dlaczego? To znaczy wspieram WOŚP całym serduszkiem, tylko ta naklejka w tym miejscu zdawała się być co najmniej enigmatyczna. Jak się później okazało mój tatuś urządził sobie zawody strzeleckie z wiatrówki, spoiler alert – był jedynym zawodnikiem. Wcześniej już dostał bana od mamy na strzelanie z balkonu, więc bardzo wziął te słowa do siebie i postanowił strzelać z kuchni.

Żebyście mogli sobie to wyobrazić, mieszkanie moich rodziców wygląda tak, że jest kuchnia, duży przedpokój, później salon z przesuwnymi drzwiami i stamtąd wyjście na balkon. No, to nasz snajper rozłożył mandżur w kuchni, uprzednio nieco odchylając drzwi, aby był przelot na balkon, na którym ustawił sobie puszkę. Wymierzył iście spektakularnie, bo nabój przeleciał przez drzwi, wbijając się w cel. Powstała taka piękna, nowoczesna i stylowa dziura, ale stary zajął pierwsze miejsce w tych zwodach. Wiadomo, żeby mama się nie denerwowała, to postanowił, że zaklei drzwi tą nalepką z WOŚP. To jest po prostu Mistrz Kamuflażu. Piąteczka, Mordo, nikt by się w ogóle nie domyślił, że tam coś może być. NIKT.

Jak to powiedział mój brat: Mordo, ojciec jest chodzącą komedią. Był standuper’em, zanim świat poznał tę dziedzinę komedii. W środku cały czas jest dzieckiem. Kiedyś koledze w pracy przylepił kubek do szafki, bo ten nigdy go nie mył. Jak wszystko jebło razem z szafką, kiedy ziomek za niego pociągnął, tata skwitował: Widzisz, mówiłem ci, żebyś umył ten kubek, teraz brudem wrósł ci w szafkę. Było zobaczyć tego gościa, jak jednym ruchem wyjebał pół meblościanki.

Życzę Ci, Tato, wielu, wielu spędzonych razem ze mną poranków, kiedy drę na Ciebie japę, bo za głośno oddychasz. Nie mógłbyś ciszej? Pewnie, że byś mógł. Każdy może ciszej oddychać, tylko Ty nie możesz się tego nauczyć.

Kocham,

Twoja córeczka.

Photo by Chelsey Faucher on Unsplash
Udostępnij