życie codzienne, ludzie

O CHŁOPAKU Z BOISKA, CHAMIE, TELEPORTACJI I UZALEŻNIENIU

I próbujesz zapamiętać, w którym momencie to wszystko się zaczęło. I odkrywasz, że zaczęło się wcześniej niż myślisz. Długo wcześniej. I to w tej chwili zdajesz sobie sprawę, że to wszystko zdarzyło się tylko raz.

Federico Moccia ,,Trzy metry nad niebem”

Chłopak z boiska

Było lato, a ja standardowo spędzałam wakacje na wsi z moim ówczesnym chłopakiem, który był love of my life, always & forever, dopóki jakaś małolatka nas nie rozłączy. Koledzy grali mecz piłki nożnej, więc razem z Aleksandrą poszłyśmy im pokibicować. Nie to żebym chciała, bo nic nie nudzi mnie tak jak futbol, ale czego się nie robi dla swojego chłopaka, kiedy ma się lat naście. Tak więc spoczywamy w pozycji półleżącej na uboczu polany, rozmawiając o ostatnim odcinku Magdy M., i nagle wchodzi on- cały na biało. W połowie na biało, bo właśnie ściągnął koszulkę. Aż mi się ciemno przed oczami zrobiło, zawirował świat tysiącem barw, a księżyc zaczął świecić za dnia.

– Najbardziej podobała mi się ta scena, jak Piotr tańczył z Magdą, a ona tak uroczo unikała jego wzroku i wtedy… Lidka? Czy ty mnie słuchasz? – Głos Oli sprowadza mnie na ziemię.

– Ttttt.. Tak. Mi też się podobał ten moment…

– Chyba nie mówimy o tej samej scenie. Haloooooo?

– Znasz tego chłopaka?

– Mówisz o tym, na którego patrzysz się jak bezdomny na powiększony zestaw Big Maca? Tak, znam go. Mieszka niedaleko. Nie zapominaj, że jesteś w związku.

To był najprzystojniejszy facet, jakiego widziałam w moim dwudziestosześcioletnim życiu.

 

Koleś z autobusu

Rozpoczęcie roku szkolnego. Zamyślona spoglądam przez szybę autobusu, zastanawiając się, co mnie czeka w liceum. Od pierwszej klasy podstawówki, po trzecią gimnazjum chodziłam do jednej szkoły. Chyba nikogo to nie zdziwi, że przez 9 lat egzystencji wśród tych samych ludzi człowiek przyzwyczaja się na tyle, że nagła zmiana otoczenia lekko go przeraża. Będzie dobrze, w końcu jesteś towarzyską osobą–  powiedziałam do siebie w myślach, odrywając wzrok od okna. Rozglądam się po autobusie, jest prawie pusty. Dostrzegam chłopaka, który ma na głowie ciemną czuprynę loków. Z jego ramienia niedbale zwisa plecak, wygląda na strapionego życiem. Autobus zatrzymuje się, wychodzimy na tym samym przystanku, obierając ten sam kierunek. Podążam za nim, obserwując jego nonszalancki chód. Nie znam typa, a irytuje mnie jak mało kto. Zanim dotarłam do właściwej sali, zgubiłam się kilka razy na korytarzu, jak to ja. Usiadłam w pierwszej ławce zaraz za drzwiami, żeby uniknąć ciekawskich spojrzeń ludzi, z którymi miałam spędzić najbliższe trzy lata. Wychowawczyni rozdaje plan lekcji, a ja rozglądam się po klasie: kujon, lamus, buntownik, ta wygląda na sympatyczną, informatyk, łobuz, gwiazda, jehowy, suka, don juan, o! koleś z autobusu! Wybrałam profil mat-fiz, więc 3/4 klasy to faceci- przynajmniej jeden plus tej sytuacji.

Po przekroczeniu szkolnej bramy, rozpalam papierosa.

– Masz może ognia? – słyszę jakiś głos zza pleców.

Znowu ten dziwny koleś z autobusu. Tak, proszę. – podaję mu zapalniczkę. Chcę do niego jakoś zagadać, w końcu chodzimy do tej samej klasy. – To co, wygląda na to, że…

– Dzięki. Narka. – Rzucił od niechcenia i ruszył przed siebie.

Co za dziwak. I w dodatku cham!

Dziewczyna, która nie miała papierosa

Na pewno znasz to irytujące uczucie, kiedy śpieszysz się do szkoły i nagle zza krzaka wyskakuje nieznajoma, tarasując ci drogę. Zmaterializowała się przede mną, jakby właśnie uciekła z zajęć teleportacji prowadzonych przez Albusa Dumbledore’a. Kiedy byłam dzieckiem, mama powiedziała mi, że ludziom zdarza się zemdleć ze strachu. Do tej pory myślałam, że to mit.

– Cześć! – głos nieznajomej był tak donośny, że zanim zdążyłam zemdleć, już się ocknęłam.

– Czcz… cześć… – odpowiedziałam dochodząc do siebie.

– Chodzimy do tej samej szkoły!

– Aha…

– Często cię widuję, kiedy tędy przechodzisz!

– Aha… – Sytuacja staje się coraz bardziej creepy.

– A w ogóle to mieszkamy na tym samym osiedlu! Fajnie co nie?!

– Ttt… tak.

– Sorry, że tak cię zaczepiam, ale masz może papierosa?

– Jasne, proszę. – Wyciągam paczkę, mając nadzieję, że poczęstuje się i da mi święty spokój.

– Super! Bardzo dziękuję! Ej! Od dziś możemy razem wybierać się do szkoły! Czekaj, czekaj… Gdzieś tu miałam plan lekcji, zaraz porównamy, w które dni mamy na tę samą godzinę. Na przykład jutro mam na…

– Przepraszam cię, ale bardzo się śpieszę, w zasadzie już jestem spóźniona. Muszę lecieć. – przerwałam jej w pół zdania i pospiesznie ruszyłam przed siebie.

 

Blondynka z nietypowym uzależnieniem

Dawno, dawno temu w odległej galaktyce, kiedy jeszcze zdawało mi się, że lubię ludzi, postanowiłam zamknąć rozdział mojego życia pt. ,,Asystent ds. pieniądza”, i rozpocząć pracę na stanowisku Junior Account Manager-Executive. Mówiąc prościej, zostałam bufetową. Pierwszy dzień, a raczej noc w nowej pracy wykończyła mnie psychicznie. Dlaczego?

– Są LD czerwone?

– Nie ma.

– To niech będzie serek wiejski

 

– Jaki smak jest tych wafelków?

– Kakaowe.

– A tamte?

– Orzechowe.

– A te kakaowe to jaki to smak?

 

 

–Poproszę tę oranżadę za 2,2.

– Proszę.

– Ile płacę?

 

 

– Da mnie pani trzy krajzerki i pajsztet pomjedorowy.

 

Takżetegotakżetak.

 

10, 9, 8, 7, 6, 5… zniecierpliwiona odliczam minuty do końca mojej zmiany, niczym Arab niemogący doczekać się detonacji bomby w centrum handlowym. Otwierają się drzwi. Na zaplecze wpada młoda kobieta w kitlu kucharskim.

– Cześć. Pracuję tu jako kucharz. Miło cię poznać. – Podaje mi rękę, a na jej twarzy maluje się szeroki uśmiech.

– Cześć. Może kawka z mlekiem na dobry początek dnia?

– Nie, dziękuję, mam colę. – Odpowiada, szukając czegoś w torebce.

– Nie masz, wypiłaś wszystko w drodze do pracy. – Powiedział chłopak, który wszedł właśnie do kuchni.

– O nie! – Wyjmuje z torebki pustą butelkę.

– Pijesz stanowczo za dużo Coca-Coli. Wiesz, jakie to jest niezdrowe?! – krzyczy na nią nieznajomy.

– Wezmę tylko jedną, ostatnią już dzisiaj. Daj spokój. – Przysięgam, że dostrzegłam, jak łzy zaczęły napływać do jej oczu. Wyciąga pieniądze z portfela, mówiąc do mnie w amoku – Podaj mi półlitrową Coca-colę.

– Wiesz co, została tylko Pepsi. Może być? – rzucam w jej stronę.

– Ta, jasne… A może być hajs z Monopoly?! – odpowiada oburzona.

– Nic jej nie sprzedawaj. Ona jest uzależniona. – Rzekł do mnie chłopak ostrzegawczym tonem.

– Nienawidzę cię! Zejdź mi z oczu! – Krzyknęła dziewczyna i zamknęła się w chłodni z warzywami.

Stoję ubrana w kurtkę. Gotowa do wyjścia. Patrzę z politowaniem na tą małą blondyneczkę. I jedyne co przychodzi mi na myśl to:

JA PIERDOLĘ.

* * *

Chłopak z boiska jest moim mężem. Ziomek z autobusu został moim najlepszym przyjacielem. Z nikim nie przeżyłam tylu zabawnych przygód, na których opisanie, nie starczyłoby internetów, jak z dziewczyną, którą poczęstowałam papierosem. A ta nienormalna blondynka od coli – Kate, do dziś jest mi wdzięczna za to, że pomogłam jej wyjść z uzależnienia. Przyznam, że metoda przerzucenia się małymi kroczkami z coli na wino, nie należała do najłatwiejszych, ale było warto.

 

 

 

Udostępnij