,,Przed porażką – wyniosłość, duch pyszny poprzedza upadek”
Księga Przysłów 16,18
Dzień zaczynała od makijażu. Pobudzający kubek „dużej czarnej” musiał odczekać swoje, by w końcu zostać muśniętym pozostałościami szminki z serii Rouge Velvet The Lipstick Nude Collection w kolorze Brique-à-brac. Kawę zawsze piła w towarzystwie followersów, podlinkowując im każdy kosmetyk, jakiego użyła podczas porannego makijażu. A trochę tego było, więc jej instastory natychmiast zapełniło się krótkimi relacjami na temat perfekcyjnego make-upu.
Resztę poranka spędziła na wybieraniu odpowiedniej stylizacji. Nie był to łatwy wybór, gdyż kreacja miała być gustowna, dyskretnie odsłaniać podniesione push-upem piersi, a jednocześnie podkreślać zaokrąglone pośladki. W końcu przybiła sobie sama piątkę, aprobując dzisiejszy look.
Z każdą kolejną minutą spędzoną na próbie zrobienia idealnej fotki w lustrze wzrastała jej irytacja. Kiedy w końcu udało jej się uzyskać zamierzony efekt, natychmiast zabrała się do obróbki zdjęcia. Dobór właściwego filtra miał w tej chwili ogromne znacznie, tonacja kolorów musiała pasować do pozostałych fotek w galerii.
Większość popołudnia spędziła na lajkowaniu pochlebnych komentarzy oraz odpowiadaniu na pytania dotyczące dzisiejszej kreacji. Kontakt z obcymi ludźmi, którzy nieustannie schlebiali jej, podziwiając ciało, ubiór, fryzurę i kolor szminki, sprawiał, że obrastała w piórka. Czuła się piękna, doceniona, lepsza od innych. Była pewna, że właśnie to nadaje sens jej życiu, jakby nic innego nie miało w tej chwili większego znaczenia.
Wieczorem była umówiona z koleżanką na drinka w jednym z warszawskich pubów. Przebrała się, bo przecież nie wypada udostępniać relacji z babskiego wieczoru, kiedy ma się na sobie to samo ubranie co o poranku. Po nietypowej przejażdżce windą z czwartego piętra na parter, następnie z parteru na ósme i znów na dół, tak aby udało się uchwycić perfekcyjne ujęcie wieczornej stylówki, wskoczyła prosto do Ubera.
Powietrze pachniało marlboro lightem popijanym tanią whisky. Przeciskając się do baru, czuła na sobie spojrzenia obcych mężczyzn. Uśmiechnęła się na tę myśl. Czuła, jak jej ego szuka wyjścia z ciasnego lokum, nie mieszcząc się w półmroku lokalu.
– No hej, kochana! – Koleżanka ledwie musnęła ustami jej policzek.
– Cześć, piękna! – odparła z uśmiechem.
– Co pijemy?
– No pewka, że prosecco, już nam zamówiłam! – kumpela wskazała dwa kieliszki stojące na barowym blacie.
– Czekaj, nie pij jeszcze! – naskoczyła na koleżankę. – Muszę dodać zdjęcie do relacji.
– Okej, to rób fotkę, ja skoczę do toalety.
W dodawaniu hashtagów pod zdjęciem: #girlsnight #brunette #polishgirl #warsaw #prosecco #photooftheday #beauty #like4like #warszawskalala, przeszkodził jej postawny brunet o iście szelmowskim uśmiechu.
– Czekasz na kogoś, czy mógłbym się dosiąść? – zapytał nieznajomy.
– Spierdalaj – ucięła szybko, nie odwróciwszy wzroku znad błękitnej poświaty smartfona.
Mężczyzna nie skomentował, obrócił się na pięcie i odszedł.
Zaniepokojona kilkunastominutową nieobecnością koleżanki, rozejrzała się po parkiecie. W końcu dostrzegła swoją towarzyszkę tańczącą z nieznajomym. Nawet z tak dużej odległości widziała radość i pewną dozę frywolności w jej oczach. Zrobiło jej się żal koleżanki, która czerpała przyjemność z chwili, dzielonej z kiepsko ubranym facetem. Przechyliła na raz dwa kieliszki prosecco, po czym zamówiła następne. I następne. Spojrzała na telefon. Żadnych serduszek pod jej zdjęciem.
Zamówiła wódkę z sokiem pomarańczowym i grenadiną. Nagle poczuła się strasznie samotna. Setki osób wokół niej, a z żadną nie była w stanie nawiązać kontaktu. Otaczający ją ludzie po prostu nie byli na tyle. Nie dorównywali jej wdziękowi, urodzie i klasie. A przynajmniej tak jej się wydawało.
Od najmłodszych lat rodzice dawali jej wszystko, czego zapragnęła. Wszystko oprócz czasu. Rówieśnicy zazdrościli jej drogich ubrań, wakacji na Lazurowym Wybrzeżu i ogromnej sypialni z własną łazienką. Ona zaś robiła wszystko, żeby tylko zwrócić na siebie uwagę rodziców, którzy byli zbyt zajęci pracą, aby podarować jej to, czego chciała. Wraz z wiekiem potrzeba krzty atencji stawała się coraz silniejsza. Robiła coraz głupsze rzeczy, żeby chociaż zobaczyć, jak to jest mieć szlaban. Jakie to musi być wspaniałe uczucie, kiedy ma się świadomość, że jest się dla kogoś kimś ważnym, że ktoś się o nią troszczy. W końcu dała sobie z tym spokój, zaczynając mierzyć swoją wartość ilością lajków i reakcjami obcych ludzi, którzy budowali jej próżność i pychę.
Wyszła z lokalu z poczuciem zniesmaczenia na widok całującej się z nieznajomym typem koleżanki. Postanowiła wrócić do domu, wziąć podwójną dawkę Xanaxu, okryć oczy aksamitną opaską do snu i obudzić się następnego dnia w południe.
Wsiadła do taksówki stojącej przy wejściu do pubu, gubiąc po drodze czarną, skórzaną rękawiczkę.
***
Rzuciła się na duży, żółty fotel. Odziedziczyła go po dziadku. Uwielbiała wieczory, kiedy wracała do swojego mieszkania i wtulała się w zimną skórę siedliska, przykrywając się kocem. Przypominało to jej chwile spędzone z dziadkiem. Kiedy była małą dziewczynką, siadała na jego kolanach i słuchała opowieści. Dziadek był gawędziarzem, lubiła go słuchać. Kiedyś zadała mu takie pytanie:
– Dziadku, a jak właściwie poznaliście się z babcią?
– Wiesz, kruszynko, pamiętam to, jakby wydarzyło się wczoraj. Wróciłem z wojska, a mój kolega właśnie odchodził do wojska, i powiedział: „tutaj na poczcie zobaczyłem wspaniałą kobietę, powinieneś ją poznać. Jak chcesz, to możesz sobie z nią chodzić.”.
– I co było dalej?
– No i chodziłem.
– Kocham cię, dziadku – odrzekła, całując go w policzek.
– Ja ciebie też, kruszynko. Pora spać, leć do łóżeczka.
Połączyła głośnik bluetooth z telefonem. Zanuciła początek utworu, obracając się na miękkim dywanie przy kojącej melodii „Nights in white satin”. Sięgnęła do torebki, wyjmując z niej czarną, skórzaną rękawiczkę, którą znalazła przy ławce, kiedy czekała na przyjaciółkę. Zaczęła się w nią wpatrywać, poruszając się w rytm muzyki.
Pomyślała, że właścicielka zguby musi być elegancką kobietą, której pożąda większość mężczyzn. Wyobraziła sobie dość wysoką, szczupłą brunetkę z ułożonym życiem i dobrą pracą, dającą jej satysfakcję. Ta dziewczyna na pewno ma grono bliskich przyjaciół, z którymi spędza każdą wolną chwilę w przerwie między goniącymi terminami a randkami z absztyfikantami, którzy nieudolnie próbują skraść jej serce.
Wyciągnęła spod łóżka białe pudełko, uchyliła pokrywkę. W środku leżało kilka rękawiczek, każda z innej pary.
– Od dziś nie będziesz już taka samotna, sponiewierana przez śnieg i błoto. Tutaj będzie ci dobrze – rzekła, wrzucając znalezisko do pudełka.