Mój mąż to ma naprawdę mocną psychikę. Dbam o to każdego dnia.
Otóż od pewnego czasu mieszkamy na wsi i dopiero od jakichś dwóch tygodni nie żyjemy w ciągłym stresie, że zepsuje się piec i zamarzniemy lub hydrofor zaleje nam piwnice. W Warszawie odkręcałam sobie kaloryfer i nic mnie nie interesowało, może czasem złościłam się, że posiałam gdzieś pilot od telewizora, a tutaj – na wsi, jedyne co gubię to pogrzebacz do pieca, przy czym większość dnia spędzam na pilnowaniu, czy w nim przypadkiem nie zgasło. Nie no, fajnie jest. xD #obydowiosny
Odkąd kupiłam projektor gwiazd do sypialni, późne wieczory są moją ulubioną porą – porą relaksu i wspaniałego zapadania się w objęciach Morfeusza. Wczoraj postanowiłam dodać kolejny relaksujący element do tego śpiulkolotu, ale o tym zaraz.
Podczas gdy ja odpływam w krainie zapomnienia, mojego męża budzi dźwięk lejącej się wody. Przykre wspomnienia sprzed dwóch tygodni wracają, zrywa się z łóżka. Nasłuchuje. Coś cieknie z kaloryfera. Biegnie do pieca. W panice wyłącza pompkę grzewczą. Z powrotem dogina szpagatami do sypialni. Nasłuchuje. Leje się jeszcze głośniej.
W równoległej rzeczywistości ja sobie słodko śnię o nadmorskiej plaży.
Emcio chce już mnie budzić, tłumaczyć, że trzeba wracać do Warszawy, że on się poddaje, że ma już dosyć. Nachyla się jeszcze raz nad kaloryferem, dostrzega mój telefon leżący na parapecie. Bierze go do ręki, przystawia do ucha i słyszy znajomy dźwięk – szum fal rozbijających się o brzeg plaży.
Wstaję rano, przytulam się do męża, a on jakiś taki niewyspany, oczy podkrążone, lekko zaczerwienione. No nie wyglądał najlepiej.
Patrzy na mnie z mieszanką złości i bezradności, mówiąc:
– Ty mnie wykończysz. Tak, właśnie ty. Nie życie w Polsce, podatki, inflacja, nawet nie wojna. To będziesz Ty. Nie mogłaś sobie puścić śpiewu ptaszków?! Skąd ja miałem wiedzieć, że to szum fal?!
– Z PIĄTNICY, NO BO SKĄD?
Photo by Matt Hardy on Unsplash