Pierwsze w tym roku promienie wiosennego słońca drażniły moje oczy. Zewsząd dochodził mnie gwar rozchichotanych dzieci zmieszany z ekscytacją nastolatków, którzy najwyraźniej uznali, że właśnie dziś rozpoczną sezon plenerowy. W normalnych okolicznościach napawałabym się tą chwilą, jednak to, co miało się za chwilę wydarzyć, przysparzało mnie o szybsze bicie serca. Stałam przed wejściem do lokalu, zastanawiając się, czy warto ryzykować. Niby wszystko starannie zaplanowałam, a jednak myśl o niepowodzeniu nie dawała mi spokoju. Co jeśli ta jedna chwila przekreśli moją przyszłość? Co zrobię, jeśli się nie uda? Wiedziałam, że to, co chcę zrobić, jest złe. Że nie powinnam. Jednak nie mogłam odpuścić. Nie teraz, kiedy zaszłam już tak daleko. Zresztą nie miałam innego wyjścia. Byłam w kropce. Poczułam, jak ostry podmuch wiatru rozwiewa moje włosy. Wzięłam głęboki wdech. Teraz albo nigdy.
– Poczekajcie tu na mnie, muszę coś załatwić – powiedziałam do grupki przyjaciół i ruszyłam w stronę lokalu.
Zdecydowanym ruchem pociągnęłam za klamkę od drzwi. W środku było dużo ludzi. Kolejka zdawała się nie mieć końca. Ucieszyłam się, bo takie zamieszanie znacznie ułatwi zadanie. Przecisnęłam się do kasy, przeczesując wzrokiem ladę. W końcu dostrzegłam to, po co tu przyszłam. Nie zastanawiając się ani chwili dłużej, sięgnęłam po zdobycz i wzięłam nogi za pas. Wybiegłam, nie oglądając się za siebie.
– Wiejemy, szybko! – krzyknęłam do skonfundowanych przyjaciół, wskakując na rower.
– Co się stało? – zapytali chórem.
– Nie czas na wyjaśnienia, uciekajcie! Za mną!
Pedałowałam ile sił w nogach, co jakiś czas oglądając się za siebie. Dziwne. Nikt nas nie gonił. Czyżby się udało? Zatrzymałam się dopiero wtedy, kiedy miałam pewność, że jesteśmy bezpieczni.
– Możesz łaskawie wyjaśnić nam, co ty wyrabiasz?
– Czemu uciekaliśmy ?
– Dlaczego weszłaś do kebaba, a 20 sekund później wskoczyłaś na rower i odjechałaś jak poparzona?
– Już wyjaśniam – próbowałam złapać oddech.
– Za dużo filmów się naoglądałaś? A może pomyliłaś kebab z bankiem?
– Musiałam zdobyć to – rzekłam, wyciągając z kieszeni plastikowy widelec.
– Co to, kurwa, jest?
– Widelec.
– To widzę, ale po co?
– Jak?
– Dlaczego?
– Zaraz nadejdzie moja pora kolacji. Jak mam zjeść mozzarellę z pomidorem bez sztućców?
– Serio?
– Nie wierzę…
– Przecież jesteśmy na przejażdżce rowerowej, musisz teraz jeść?
– Nie mów mi kiedy i ile mam jeść, bo ciebie też zjem – odburknęłam, usiadłszy z gracją damy na rowerowym siodełku, po czym ruszyłam przed siebie.