życie codzienne, ludzie

TO BYŁ MAJ

Rubinowy strumień herbaty wpada leniwie do porcelanowej filiżanki, zlewając się z kolorem nieba, z którego powoli znika słońce. Szmer powiewających na wietrze liści jabłonek przeplata się ze śpiewem ptaków.

Przedostatni wieczór maja jest chłodny, ale nie przeszkadza mi to. Gorący napar przyjemnie rozgrzewa mnie od środka, delikatnie drażniąc przełyk. Tylko te cholerne komary i ich irytujące bzyczenie, przypominające o czającym się zagrożeniu.  

W oddali – tuż za płotem, przejeżdża grupka roześmianych dzieciaków na rowerach. Wracają do domów po całodziennych harcach spędzonych na boisku, wcinaniu chipsów nad rzeką i objadaniu się zbyt dużą ilością gałek lodów.

Wraz z kolejnym łykiem herbaty zalewa mnie malutka fala niepokoju łącząca ze sobą krztę tęsknoty za tym, co właśnie za sobą zostawiłam, niepewnością tego, co przyniesie jutro i czy będę potrafiła się w tym odnaleźć.

Zawieszam wzrok na drzewach kwitnących tuż przed drewnianą altanką i widzę hamak, na którym spoczywają dwie nastolatki. Chłodny wieczór zamienia się w ciepłą noc z gwiaździstym niebem. Dziewczyny śmieją się do rozpuku, wspominając wydarzenia minionego dnia: srogi ochrzan babci, która na widok błogo wypoczywających na miękkich trocinach myszy, ukrytych w szufladzie komody, dostała migotania przedsionków, orzeźwiający dotyk zimnej wody w jeziorze, do którego zostały wrzucone przez chłopaków smolących do nich cholewki, smak słodkich bułek zjedzonych na kocu przy pogawędkach z przyjaciółmi i rowerowa ucieczka przed ulewą, która przemoczyła ich ubranie, dając ukojenie rozpalonej od promieni słońca skórze. Z oddali dobiega cykanie świerszczy. Dźwięki przesyłanych przez bluetooth dzwonków polifonicznych przerywa pogwizdywanie zza płotu. Dziewczyny zrywają się z hamaka i wymykają się po cichu z podwórka, żeby spotkać się z czekającymi pod bramą absztyfikantami.

Dźwięk przejeżdżającego pociągu wyrywa mnie z nostalgii. Rubinowe niebo przykryła czerń nocy. Hamak znikł, zabierając ze sobą uczucie beztroski i bezpieczeństwa.

Nie szkodzi. Jutro zawieszę na jabłonkach nowy hamak, a wieczorem, kiedy żurawie z pobliskich mokradeł będą dawały swój wieczorny koncert, rozsiądę się na nim wygodnie z mężem, wypatrując Dużego Wozu.

Udostępnij