życie codzienne, ludzie

LATO

Skwar sierpniowego poranka wkrada się przez rozszczelnione drzwi letniej chatki. Odczuwam dyskomfort, kiedy strużka potu zaczyna leniwie wędrować w dół pleców. Zsuwam się z łóżka, przeczesując stopami szorstką wykładzinę. Warmińsko-mazurskie niebo kokietuje swoim błękitem przez przeszklone drzwi. Wychodzę na taras, zaciągając się parnym powietrzem. Podążam w stronę rzeki zatopionej w zieleni drzew, czując na łydkach łaskotanie roślin kwitnących przy wąskiej ścieżce, prowadzącej do niewielkiego pomostu.

Siadam na drewnianych deskach, ostrożnie wsuwając stopy do rześkiej wody. Rozkoszuję się ciszą przerywaną szelestem liści, porywanych przez wiatr, spektakularnie opadających na taflę rzeki tuż po ostatnim piruecie dzikiego tańca. Zanurzam się w orzeźwiającej wodzie po samą szyję i odpływam od brzegu. Kładę się na plecach, zamykając oczy i przywołuję wspomnienia minionej nocy: dotyk miękkiej trawy pod rozgrzanym od słońca ciałem, widok gwiaździstego nieba, rozpościerającego się tuż nad głową, głośne dyskusje i śmiech przyjaciół w tle, smak idealnie upieczonego camemberta, popijanego gęstym, czerwonym winem i ciepłe płomienie świec, podkreślające kordialny nastrój urokliwej werandy.

Utwierdzając się w przekonaniu, że każdy szczegół tego letniego wieczoru utkwił w mojej pamięci na dobre, wsiadam do kajaka i płynę w stronę jeziora, mijając malownicze domki, mieszczące się tuż przy brzegu rzeki.

Przejrzysta woda Jeziora Wadąg gości mnie w swoich seraficznych progach, częstując krajobrazem, którego wspomnienie będzie spowijać moje zmarznięte od śniegu serce podczas zimowych, szarych wieczorów.

Udostępnij