życie codzienne, ludzie

DANE NAM BYŁO SŁOŃCA ZAĆMIENIE, NASTĘPNE BĘDZIE MOŻE ZA STO LAT*

Sadowne, 11 sierpnia 1999 r.

Wyłoniłam się z domu zachęcona gorącym powietrzem i zimnym sokiem porzeczkowym, który czekał na mnie pod ogrodową altaną. Próbowałam znaleźć klapki, ale nie było ich w zasięgu mojego wzroku. Zerknęłam na stopy – były niemalże czarne od hasania po piachu. Babcia pewnie znowu będzie krzyczeć, ale co mi tam, przyda się jakiś zastrzyk adrenaliny podczas tego nudnego dnia wakacji. Totalnie nie rozumiem, dlaczego nie jesteśmy nad jeziorem, jak wczoraj i przedwczoraj, i w ogóle codziennie! Od rana tylko słucham o jakimś ekstra zjawisku, które nie powtórzy się przez wiele, wiele lat. Zjawiskowo to by było nad wodą. Ruszam pędem z domu, żeby babcia nie zdążyła się zorientować, że nie założyłam butów i zaraz pobrudzę świeżo wymytą podłogę. Bla, bla, bla.

– Nie wolno bez okularów! Zepsujesz sobie wzrok! – krzyknął Dziadek, biegnąc w moją stronę z dziwnym przedmiotem przypominającym okulary 3D.

– Co to jest? – zapytałam Dziadka, wsadzając na nos amatorsko wykonany, lecz solidny, sprzęt.

– To są szkła, dzięki którym ochronisz oczy, kiedy spojrzysz na Zaćmienie Słońca – odpowiedział.

– A co to jest Zaćmienie Słońca?

– To takie zjawisko astronomiczne, gdzie Księżyc znajduje się pomiędzy Słońcem a Ziemią, przez co częściowo zakrywa Słońce.

– Łaaaał! Rzeczywiście! Ojej, szczypią mnie trochę oczy.

– Już, już, nie patrz za długo, bo to niebezpieczne – rzekł Dziadek, zakrywając ręką pół mojej twarzy.

– Teraz kolej Adasia. Adaś! Chodź, zobaczysz coś fajnego!

– Muszę?! – Usłyszałam rozleniwiony głos mojego brata dobiegający z okna. Pewnie Gówniak znowu siedzi przed telewizorem i gra na Pegasusie, obżerając się jagodziankami babci.

Warszawa, 25 października 2022 r.

Usiadłam na betonowej konstrukcji nad samym brzegiem Wisły, wymachując nogami w powietrzu. Pogoda łaskawie pozwoliła na zdjęcie płaszcza. Spojrzałam na niebo, wypatrując Zaćmienia Słońca, i zaraz tego pożałowałam.

– Jesku, chyba oślepłam. Dziadek miał rację. To, że jestem dorosła, o czym świadczy dowód osobisty, konto w banku i to, że opłacam VAT, wcale nie znaczy, że zmądrzałam przez te 23 lata – powiedziałam sama do siebie, bo lubię ze sobą rozmawiać.

Ha, ha, ha! – Usłyszałam donośny śmiech Dziadka, przypominający baryton Mufasy z Króla Lwa.

– Nie wiem, co Cię tak śmieszy! Co prawda mówiłeś, że patrzenie na Zaćmienie Słońca bez odpowiedniej ochrony jest niebezpieczne, ale wspominałeś też coś o zepsuciu sobie wzroku. To musisz wiedzieć, że dobijam już do 5,5 dioptrii, więc co mi szkodzi. – Uśmiechnęłam się na wspomnienie. Dziadka oczywiście, nie tego, że jestem prawie ślepa.

A później siedzieliśmy sobie tak w ciszy przez jakiś czas. I była to najfajniejsza chwila od długiego czasu.

* * *

Za kilka dni Dzień Wszystkich Świętych. Powiem Ci, że nie przepadam za wpadaniem w odwiedziny na cmentarz, bo Ciebie tam po prostu nie ma.

Za to towarzyszysz mi podczas zachodów słońca nad morzem.

Kiedy wchodzę do rześkiego jeziora w letnie popołudnie.

Ciągle słyszę Twoje ględzenie, kiedy kładę pilot od telewizora na podłodze – wiesz, już mógłbyś sobie darować te uwagi, że zaraz ktoś na niego nadepnie, bla, bla, bla.

A najbardziej to mnie wkurzasz, jak stoisz bezczynnie obok, gdy próbuję zawiesić lampeczki choinkowe i robisz sobie podśmiechujki, że za mała urosłam. Bardzo śmieszne.

Na grzybach też taki mądry ciągle jesteś, kiedy przeoczę kilka podgrzybków.

Dobrze wiedzieć, że dzieli nas czas, nie odległość. Ja już Cię tam wkrótce wyjaśnię, za to Twoje przemądrzanie się, Dziadku. <3

* Budka Suflera ,,Jolka, Jolka, pamiętasz…”
Photo by Kent Pilcher on Unsplash
Udostępnij